Poradnik

Pocztówki z tłumaczenia: Thomas Chahweta w Harare, Zimbabwe

Początki były skromne. Jeden z jedenaściorga dzieci, z których dziewięcioro jeszcze żyje, Thomas Chahweta dorastał w wiejskiej wiosce w Zimbabwe. Podobnie jak w wielu krajach Południa, poprzednie pokolenie postrzegało dzieci jako inwestycję. Jego rodzice byli rolnikami produkującymi na własne potrzeby, a on i jego rodzeństwo ciężko pracowali na polach uprawiając rośliny, sprzedając nadwyżki plonów, aby opłacić czesne.


Dziwne zjawiska pogodowe, takie jak cyklon Leon-Eline w lutym 2000 r., okazały się niszczycielskie dla całej Afryki Południowej - domy się zawaliły, a rzeki wystąpiły z brzegów i zalały drogi. Ziemia nagle pokryła się dywanem piasku, który zniszczył uprawy. Nastąpiły lata suszy, a rodzice z trudem zdobywali pożywienie. Mimo to ciężko pracowali, aby zapewnić swoim dzieciom wykształcenie. Thomas ukończył szkołę na poziomie zaawansowanym w Tea Estate, gdzie uczniowie budzili się o 4 rano, spędzali całe przedpołudnie na zbieraniu liści herbaty, a następnie od południa do 19.00 uczyli się w szkole opłacanej przez posiadłość. Zarobione pieniądze przeznaczali na zakup książek i ubrań.
 

Teraz, jako tłumacz mieszkający w jednym z podmiejskich osiedli otaczających Harare, życie Thomasa zmieniło się nie do poznania, ale do tego przejdziemy później...
 


 

Nazwa Zimbabwe oznacza dosłownie "Dom Kamieni", po kolekcji kamiennych budowli, które są najstarszymi budynkami stworzonymi przez człowieka na południe od Sahary - niektóre z nich mają ponad 9 metrów wysokości i są wykonane z kamieni ułożonych jeden na drugim bez zaprawy. Kompleks, który jest obecnie nazywany Wielkim Zimbabwe, pochodzi z8 wieku, ale z licznymi dowodami na okupację wieki wcześniej. Kraj ten jest domem dla Wodospadów Wiktorii i bogatej różnorodności dzikiego życia, klimat jest umiarkowany na płaskowyżu i daje podstawę do bujnych, żyznych krajobrazów.

 

Jest to przyjazne miejsce, gdzie zwyczajem jest zwracanie się do starszych kobiet per "Mhamha (Mama)", jak w "Makadii Mhamha? (Jak się masz mamo?)" lub "Gogo (babciu)", jeśli są starsze. Oni z kolei traktują was jak swoje dzieci i będą was nazywać swoimi synami, mówiąc: "Mwanangu (moje dziecko), chodź tutaj." Nie zawahają się też was zdyscyplinować jak matka. Kiedy zauważą, że coś zostało zrobione źle, zwrócą uwagę na winowajcę w bezpośredni sposób, co może być całkiem zabawne - pod warunkiem, że to ktoś inny jest upominany, a nie ty.

 

Kiedy idziesz na pogrzeb, to tradycją jest, że wszyscy przychodzą. Rodzina dba o wszystkich. Tak jak w wiosce, każdy może wejść. Zostaną nakarmieni, będą śpiewać pieśni i rozmawiać o życiu danej osoby. I chociaż jest to żałobna okazja, jest to również okazja do bycia razem. Zimbabweńczycy, jak mówi Thomas, bardzo dobrze pamiętają, że wszyscy pochodzimy z mniejszych grup, czy to plemion, czy wiosek, czy innych podobnych miejsc. "To jest zjednoczone. Jesteśmy rodziną".
 

Rodzina Thomasa ma swoje korzenie w Mozambiku, gdzie pradziadek jego ojca, Chahweta, uniknął pewnej śmierci. Chahweta był najmłodszym synem pierwszej żony swojego ojca, ale gdy przyszło do dziedziczenia, dzieci drugiej żony planowały go zabić. Matka pomogła mu uciec, a on sam przekroczył granicę z Zimbabwe w 1800 roku. Rodzice Thomasa urodzili się w połowieXX wieku i dorastali w czasie wojny, która doprowadziła do obalenia rządów białych w ówczesnej Rodezji, a z powodu biedy i konfliktu w bardzo młodym wieku porzucili szkołę.

 

Kiedy Thomas sam ukończył szkołę na osiedlu, dostęp do wyższej edukacji był kosztowny. Zaczął więc uczyć angielskiego, matematyki i języka Shona w jednej z lokalnych szkół. Dziedzictwo Mugabe może być tematem polemiki, ale jednym z niewątpliwych osiągnięć jest wysoki poziom umiejętności czytania i pisania w kraju. Shona jest jednym z trzech języków urzędowych Zimbabwe, obok angielskiego i Ndebele, choć istnieje również 14 dialektów regionalnych. Thomas nauczył się także suahili dzięki kontaktom z uchodźcami z Afryki Wschodniej, którzy mieszkali w pobliskim obozie.



W międzyczasie jego rodzina stała się Świadkami Jehowy. Thomas został zaproszony do zespołu tłumaczy w lokalnym oddziale Kościoła jako wolontariusz i przez kilka miesięcy uczestniczył w szkoleniu tłumaczeniowym. Bezpośrednio po tym szkoleniu został tłumaczem. Jego wolontariat zakończył się po czterech latach, kiedy to Thomas zaczął wykonywać tłumaczenia w pełnym wymiarze godzin. Nabrawszy pewności siebie, rozpoczął działalność jako niezależny tłumacz. Dzięki wskazówce od przyjaciela odkrył, zarejestrował się i udało mu się znaleźć pracę wystarczającą na zakup pierwszego w życiu komputera - imponujący wyczyn w kraju, w którym od lat szaleje hiperinflacja.


W międzyczasie studiuje również inżynierię elektryczną w miejscowym college'u, aby dodać kolejną strunę do swojego łuku. W rzeczywistości jego plan zajęć przewiduje tydzień nauki, a następnie tydzień tłumaczenia, ale kiedy przychodzą projekty, pracuje na okrągło aż do ich ukończenia - głównie teksty farmaceutyczne, ale także ogólne, religijne, książeczki zdrowia i transkrypcje. Shona to mały język i trzeba być przygotowanym na wszystko, co może się przydarzyć.

 

Thomas pracuje tylko z międzynarodowymi klientami - wszyscy są pozyskiwani przez - ponieważ nie ma dużego zapotrzebowania na lokalnych. Ale jest wiele wyzwań związanych z codzienną pracą. Częste przerwy w dostawie prądu, drogie pakiety internetowe i ogromne trudności z otrzymaniem zapłaty, ponieważ PayPal nie jest obsługiwany, a lokalna waluta nie jest uznawana w innych miejscach. Sankcje przez lata wyrządziły kolejne szkody gospodarcze. Na szczęście istnieją obejścia tego problemu, ale nie będziemy się tutaj zbytnio zagłębiać w szczegóły... Stawki też są niskie, ale koszty życia też, więc Thomas nie ma na co narzekać.

 

Poranek zaczyna się od herbaty lub kawy, z domowym chlebem. Następnie herbatniki z mazoe (rodzajem rozcieńczonego kruszonu pomarańczowego), a głównym daniem dnia jest sadza - pasta z mączki i wody, jedzona ze smażonym kurczakiem i warzywami, takimi jak jarmuż covo, który rośnie wszędzie. Wszystko to je sięoczywiściepalcami, nabierającsos na bieżąco. Thomas zapewnia nas, że choć za pierwszym razem może to być dziwne doświadczenie, a kilka palców poparzyło się podczas zanurzania w gorącej mazi, ludzie wkrótce to pokochają.

Weekend jest wypełniony spotkaniami w kościele lub głoszeniem kazań, zwiedzaniem, oglądaniem rozgwieżdżonego nocnego nieba i prostą obecnością natury, rozrywką bardzo zgodną z jego ulubionym cytatem biblijnym: "Podnieście oczy ku niebu i zobaczcie. Kto stworzył te rzeczy? To Ten, który wyprowadza ich armię według liczby; On nazywa je wszystkie po imieniu". Z powodu jego ogromnej energii dynamicznej i jego zdumiewającej mocy, nie brakuje ani jednego z nich."(Izajasz 40:26)

Zobacz również