Pocztówki tłumaczeniowe: Dachiny Ewekengha Okana w Brazzaville, Kongo
Kombo na nga Dachiny, naza mwana ya Congo pe napesi bino banso mbote bisika bozali! Oczywiście od razu rozpoznaliście, że to Lingala, jeden z języków Republiki Konga, i że oznacza to ".Nazywam się Dachiny, jestem Kongijczykiem i pozdrawiam Cię, gdziekolwiek jesteś!" ?
Tak samo doskonale zdajesz sobie sprawę, że Republika Konga (lub po prostu "Kongo") jest zupełnie innym krajem niż jej znacznie większy sąsiad, Demokratyczna Republika Konga (kiedyś znana jako Zaïre). Ta pierwsza, będąca niegdyś kolonią francuską, ma swoją stolicę w Brazzaville - nazwaną tak na cześćXIX-wiecznego włoskiego odkrywcy Pierre'a Savorgnan de Brazza, podczas gdy stolicą DRK - dawniej kolonizowanej przez Belgię - jest Kinszasa. Co ciekawe, te dwa miasta, leżące na prawym (Brazzaville) i lewym (Kinszasa) brzegu rzeki Kongo, są najbardziej oddalonymi od siebie stolicami na świecie...
Brazzaville ma również zaszczyt służyć jako stolica Wolnej Francji w szczytowym okresie oporu przeciwko nazistom podczas II wojny światowej. Deklaracja z Brazzaville z 1944 roku była próbą ponownego zdefiniowania relacji Francji z jej afrykańskimi koloniami, a w 1960 roku uzyskała niepodległość.
Brazzaville, znane miejscowym jako Brazza la Verte ze względu na bujną zieleń, w porze deszczowej tak obfituje w owoce mango, że można je znaleźć leżące na ziemi. Miasto muzyki i tańca, do tego stopnia, że najdziwniejszym efektem blokady jest cisza, bez muzyki i dzieci grających w piłkę na ulicach. To także miejsce narodzin ruchu, który zyskał międzynarodową sławę i przyjął się w wielu krajach afrykańskich - La Sape. Skrót ten oznacza La Société des Ambianceurs et des Personnes Élégantes (Stowarzyszenie Twórców Atmosfery i Eleganckich Ludzi), a jego członkami są dandysi noszący kolorowe, szyte na miarę ubrania, które kosztują małą fortunę.
Lekcję wiedzy ogólnej mamy już za sobą, przyjrzyjmy się bliżej samemu człowiekowi. Urodzony i wychowany w tym mieście, historia tego, jak został tłumaczem z angielskiego na francuski i Lingala jest naprawdę dość niezwykła. Po ukończeniu w 2014 roku lokalnego uniwersytetu, z tytułem magistra w dziedzinie tłumaczeń z angielskiego na francuski - miał wtedy mniej niż 25 lat - ku swojemu przerażeniu odkrył, że po prostu nie ma pracy w okolicy. Tylko Ministerstwo Spraw Zagranicznych może wykonywać tłumaczenia prawnicze, a zawód ten nie jest oficjalnie uznawany w Kongo. W rzeczywistości wie o mniej niż dziesięciu tłumaczach w całym kraju, którzy utrzymują się ze swojej pracy.
Wobec braku możliwości nie pozostało nic innego, jak zgłosić się do 5-gwiazdkowego hotelu Radisson Blu w Brazzaville, gdzie zaproponowano mu pracę jako recepcjonista i "nocny rewident", co oznaczało prowadzenie ksiąg, sprawdzanie rachunków i przygotowywanie się do następnego dnia. W rzeczywistości miesięczna pensja w wysokości 200 euro nie była zła - z pewnością więcej niż zarabiałby młody nauczyciel, ale w umyśle Dachiny było jasne, że nie jest mu przeznaczona praca recepcjonisty. Nie był pewien, co u licha robił w hotelu - był tłumaczem! Był tak zdeterminowany, że pewnego dnia udał się do działu kadr i powiedział im, co mu chodzi po głowie: "Nie jestem recepcjonistą, jestem tłumaczem. Dajcie mi coś - cokolwiek - do przetłumaczenia. Wtedy będziecie wiedzieli, co potrafię".
Pierwszy dokument, który otrzymał, okazał się w porządku, a dodatkowe pieniądze, które zarobił na tym i kolejnych tekstach, odłożył na zakup komputera, co nie wchodziło w rachubę przy jego stałej pensji. Uzbrojony w laptopa zaczął pracować jako freelancer, aż pewnego dnia postanowił zmienić zawód i zostać pełnoetatowym tłumaczem. Jedno z jego ulubionych powiedzeń brzmi: "Najbardziej fenomenalny sukces zaczyna się od najbardziej szalonego marzenia".
Marzenie, czy nie marzenie, najpierw musiał udobruchać swoją matkę, która wyraziła swoje silne obawy co do tego, że porzuca swoją stałą pracę - jak to matki mają w zwyczaju. Ale w końcu wszystko skończyło się dobrze. Obecnie zarabia ponad ośmiokrotność swojej poprzedniej pensji i jest w stałym kontakcie z agencjami na całym świecie. Życie, jak sam mówi, toczy się całkiem gładko.
Wcześnie trafił do ProZ.com i teraz regularnie pracuje nad tłumaczeniami z angielskiego na francuski i Lingala. Dzięki wiedzy zdobytej w ProZ został pierwszym profesjonalnym tłumaczem w kraju. Wszystko zaczęło się, gdy natknął się na kazanie amerykańskiego kaznodziei, które go zainspirowało. Nauczył się sam robić napisy, aby móc pomóc innym korzystać z tego samego przekazu, a następnie znalazł pracę w amerykańskiej agencji specjalizującej się w AVT. Następnie nauczył tych samych umiejętności swojego przyjaciela, dzięki czemu mogli współpracować przy kolejnych projektach.
Sytuacja językowa w Kongo jest skomplikowana. Używany tam francuski jest identyczny jak we Francji metropolitalnej - i jest oczywiście narodowym środkiem nauczania. Jedynie język mówiony jest zabarwiony lokalnym patois. W całym kraju istnieją setki języków, ale tylko dwa z nich mają status oficjalnych: Lingala i Kituba, Co zaskakujące, nie są one nauczane w szkole - tylko na uniwersytecie. Mniej zaskakujące jest to, że w rezultacie jest bardzo niewielu tłumaczy na oba te języki. Ubolewając nad niskim statusem Lingali, Dachiny jest zdania, że "język definiuje kraj". Kiedy tylko jest to możliwe, kontaktuje się z kolegami tłumaczami w języku kongijskim, oferując im nawet szkolenia na temat tajników rynku cyfrowego, aby mogli zacząć wspólnie dokonywać zmian.
Ma to jednak swoje zalety na płaszczyźnie osobistej. Dachiny jest jednym z bardzo niewielu tłumaczy języka lingala zarejestrowanych w ProZ. Ponieważ jest jedynym płacącym członkiem ProZ w całym kraju, w naturalny sposób pojawia się jako pierwszy w katalogu i tym samym ma preferencyjny dostęp do zamieszczanych tam ofert. Wiele z nich pochodzi z agencji z krajów takich jak Egipt czy Indie - wygląda na to, że najpierw zapewniają swoich klientów, że poradzą sobie z lingalą, a potem gorączkowo szukają kogoś, kto by im odpowiadał. Mimo to, dostarczają pracę i płacą, więc wszyscy są zadowoleni. Jak tylko znajdą sposób na obejście logistycznego wyzwania, jakim jest przesyłanie pieniędzy (PayPal, na przykład, nie działa w Kongo, choć Payoneer jest opcją). Inne przeszkody, które trzeba pokonać, to niskie stawki lokalne, przerwy w dostawie prądu i drogie, ale powolne połączenie internetowe.
Dachiny nie ma stałej godziny rozpoczęcia pracy, ponieważ lubi spać do późna, ale pracuje również do późna - nad tekstami medycznymi, marketingowymi i ogólnymi, a także szeregiem filmów i programów telewizyjnych. I ciężko pracuje - czasami tak ciężko, że zapomina o jedzeniu i trzeba mu przypominać. Codzienne śniadanie to omlet z filiżanką czarnej herbaty - próba zniwelowania uzależnienia od kawy. Podstawowym składnikiem posiłków jest maniok, którego liście i pałeczki są stałym składnikiem lokalnych potraw.
Weekendy poświęca na spacery po mieście, albo przerwy na świeże powietrze na jednej z wysp rzeki Kongo - tak daleko, jak tylko może od ekranu.
Dachiny pozostaje skromny, jeśli chodzi o to, co ma do zaoferowania społeczności. "Jeszcze nie jestem na tym etapie" - mówi. Ale w jego historii kryje się opowieść o wytrwałości, ambicji i sukcesie, która ma wiele do powiedzenia nam wszystkim.